Miejscowe obyczaje buty na płocie przy drodze!:-)
Na drodze jestem już o 8.Szykuje sie kolejny upalny dzień jak sie okaże będzie to jeden z bardziej wymagających terenowo dni.Jade cały czas przez obszary rolnicze ale teren zmienia sie z płaskiego na bardziej pagurkowaty.W połowie dnia aż do samego Balclutha droga na przemian zmienia sie w zjazd podjazd , zjazd podjazd po 15 km takiej huśtawki podaje sie i wprowadzam rower na każdą górkę po czym wsiadam i zjeżdżam i tak cały czas przez 30km.Dziś jechałem drogą przyjazni Amerykańsko -Nowozelandzkiej.Droga nazywała sie Clinton Road.Na końcu znajdowała sie mała miescina o nazwie Clinton.Sama wioska nic ciekawego kila domów stacja kolejowa bar i sklep.Na nocleg zatrzymuje sie w Balcluchta na kempingu .Kemping jest bardzo fajnie urządzony kuchnia i pokój telewizyjny są tak przytulne że czuje sie tu domową atmosferę .Recepcja znajduje sie w starej przyczepie kempingowej.Facet zaprasza mnie i pyta widząc rower czy jestem z Holandii mówie nie jestem z Polski!Koleś robi oczy jak tunele i mówi że rzadko sie zdaża tu ktoś od Nas.
O ile spotykałem tutaj Amerykanów którzy nie wiedzieli gdzie lezży Polska o tyle nie zdażyło sie że Nowozelandczyk nie wiedział gdzie jest Nasz kraj.Za każdym razem gdy ktoś pytał z kąd jestem zawsze widziałem po nim że potrafił zlokalizować położenie kraju nad Wisłą:-)
Biore zasłużony długi gorący prysznic i robie małą przepierke.
Pierwszy raz od początku wyprawy piore getry kolarskie w których cały czas tutaj zasówam.
Nie jest to powód do dumy ale jestem zdziwiony że po pierwszym praniu są dalej brudne!!:-)
Musiałem je ponownie przeprać i wtedy było ok!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz