Do Queenstown mam 23km.Jakieś 10 km przed miastem rozpoczyna się ścieżka rowerowa na którą postanawiam wjechać i okazuje się to strzałem w 10 .Scieżka prowadzi cały czas wzdłuż jeziora dzięki temu podziwiam fantastyczne widoki.
Miasto okazuje sie pięknie położone z niewiargodną liczbą różnego typu kawiarenek i restauracji
Zatrzymując się na nadbrzeżu w pewnej chwili podchodzi do mnie koleś i łamanym angielskim pokazuje mi na piaste i mówi że nie można jechać bo coś cały czas robi hhhhrrrt, hhhhrrrttt i pedały kręcą się w miejscu.Mówie mu że mu w takiej sytacji raczej nie pomoge tutaj jest potrzebna pomoc serwisu.Koleś mówi że już był w serwisie ale wymiana tej części jest za droga dla nich .Pytam z kąd są mówi że z Korei.Robi mi się ich żal bo rzeczywiscie mają problem,jeszcze raz go przepraszam i mówie mu że Ja tu nic nie poradze.Potem przez reszte dnia miałem wyrzuty sumienia że mogłem jednak coś zrobić.
W Queenstown pytam w informacji turystycznej o prom do Walter Peak .Babka mówi że nic nie wie ?!!Woła zachwile innego pracownika i za chwile sprawa się wyjaśnie , promu niema ale jest stary parowiec:-)
Kupuje bilet i za 1, 5 godziny mam rejs.Parowiec pochodzi z 19 wieku.
Z górnego pokładu można obserwowac kotłownie i to jak palacze ładują na zmiane węgiel do pieca.Rejs trwał 30min.Wysiadłem na nadbrzezu wraz z garstką turystów którzy przypłynęli tutaj zobaczyć jak wyglada praca na farmie w tym strzyżenie owiec.
Ja ruszam od razu na szlak .Do przejechania mam 90km bezludny odcinek do Te Anau.Droga jest szutrowa, mam złówie tempo.Po 15km staje i mysle co robić czy jechać dalej w takim wolnym tempie czy wrócić do miasta i do głównej drogi gdzie będe miał dodatkowe 100km do przejechania.Burza myśli niewiem co robić ta droga jest podobno bardzo malownicza z drugiej strony w akim tempie zajmie mi to z 2,5 dnia.W końcu decyduje sie zawrócić i jechać do Te Anau główną drogą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz