piątek, 4 kwietnia 2008

21 Luty Bruce Bay - Haast






















Mimo wspaniałego noclegu nad samym morzem nietety z powodu meszek nie mogłem w pełni nacieszyć się jego urokami .To latające kur...two szuka dojscia do odkrytych partii ciała, na szczęscie zabrałem ze sobą mokitierę na głowę dzięki czemu mogłem zająć ręce zwijaniem obozu a nie ciągłym odganianiem ich od twarzy na której chciały sobie urządzić ucztę.Kolejny upalny dzień, postnowiłem wstać wcześniej około 6.30 by już być na drodze około 8.00 by jechać z 2 godziny w jako takim chłodzie.Dziś znowu zaczęły sie podjazdy , krótkie takie do 1km ale bardzo ostre na żaden nie potrafie znowu wjechać:-( co chwile pcham rower.W południe temperatura przykroczyła chyba 35 stopni , jedzie sie naprawdę ciężko , robie bardzo dużo przerw w zacienionych miejscach , na jednym odcinku prowadząc rower przez 1,5km wypijam 2 litry wody.Po popołudniu czuje że moja głowa zaraz się ugotuje i mimo nakazu jazdy w kasku postanawiam zamienić go na kapelusz i od razu odczuwam ulge:-)
Jakieś 20km przed Haast rozglądam się bezskutecznie za miejscem na nocleg , niestety wszystko jest albo zagrodzone albo zarośnięte.
Zatrzymuje się w końcu w Haast na kampingu i spotykam znajomych Niemców są troche zdziwieni że ich dogoniłem ostatnio widzieliśmy się w Harihari gdzie Ja zostałem a Oni jechali dalej.Dziś też dostali w kość widać że ledwo trzymają się na nogach.Biore jeszcze długi prysznic gotuje kolacje i lulu.






Brak komentarzy: