wtorek, 8 kwietnia 2008

25 Luty Wanaka-Arrowtown















































































Po zwinięciu obozu ruszam jeszcze uzupełnić zapasy żywności do miasteczka.Niespodziewanie na głównej ulicy spotykkam Richarda , widać ze bardzo się cieszy z niespodziewanego spotkania , rozmawiamy troche o przebytej drodze , w końcu niewiedzieliśmy się jakieś 300km :-)
Richard opowiadao o wizycie w Okarito , że warto było zjechać z głównej drogi by tam dotrzeć.
Na miejscu wypożyczył kajak i pływał po pieknie położonych zatoczkach.Pyta mnie o moją dalszą trasę poazuje mu że zamierzam jechać boczną drogą w kierunku osady Cardrona.Nagle Richard robi duże oczy i pyta czy wiem że jest to najwyżej położona droga w Nowej Zelandii, mówie że nie wiem ale co tam jestem wypoczęty więc dam rade.Pytam Richarda jescze czy wie coś na temat połączenia promowego w Queenstown do miejsca które się nazywa Walter Peak , gdzie rozpoczyna sie 90km górski szutrowy odcinek do Te Anau.Mówi że napewno kursuje tam jakiś statek.Opusciłem więc Wanakę żegnając się z moim angielskim kompanem i ruszyłem dziarsko w kierunku Cordrony.Droga do samej wioski była nawet płaska ku mojemu wielkiemu zdziwieniu.Jako że tego dnia było dosyc ciepło postanowiłem schłodzić swoj organizm w" Cardrona Hotel" miejscowym zimnym piwem .Z zewnątrz knajpa i hotel wyglądają "tak sobie " ale w środku otwieram oczy ze zdumienia wntętrze jakby przeniesione z czasów gorączki złota , extra urządzone w starym westernowym stylu z pięknym olbrzymim kominkiem .
Za wioską zaczyna się podjazd , udało mi się jechac prawie cały czas nie schodząc z siodełka , dopiero jakieś 2km przed szczytem rower znów staje "dęba" i muszę go pchać.Otatnie 700m jest naprawdę ciężkie co kilka kroków muszę robić przerwe , dodakowo jeszcze kończy mi się woda , mam jeszcze 2 litry wody jak ją tu nazwałem "chazlówka" i pluje sobie w twarz jak mogłem znowu napełnić wodę w męskim kiblu a nie w kuchni na kampingu.Woda śmierdzi środkami dyzenfekującymi , pije ją jednocześnie zatykając nos by nie czuć jej smrodu , mam tylko w duchu nadzieje że się nie pochoruje .Na szczycie robie pamiątkowe zdjęcia , roztacza siępiękna panorama na dolinę.Zjazd jest bardzo długi około 12km , tego dnia dojeżdżam do Arrowtown miejsca które zachowało swą architekture z czasów gorączki złota.Rozbijam szybko prawie po ciemku namiot i udaje się jeszcze na krótkie " rozpoznanie" miasteczka.Żeczywiscie architektura jak z kowbojskich filmów czuje się niemal jak na dzikim zachodzie.

Brak komentarzy: