czwartek, 1 maja 2008
8 Marzec Duntroon-Omarama
Dziś był kolejny upalny dzień było tak gorąco ze miejscami czułem sie jak w Afryce:-)
Trasa wiodła dziś przez góry.Piękne widoki dookoła powodowały że nawet się nie zorientowałem kiedy dotarłem do wioski Otematata.Tutaj postanowiłem się trochę schłodzić złocistym napojem.
Kupuje piwo prosto z beczki zimne jak lód.Pierwszy łyk jest po prostu "niebiański" , robie drugi łyk tym razem tak duży że wypijam cały kufel czuje że siły mi wracają , idę po drugi kufel tym razem już się nim bardziej delektuje.W barze przy drodze gdzie delektowałem się moim trunkiem siedzą tez 2 pary młodych ludzi , idąc w stronę roweru zaczepiają mnie pytaniem jak smakowało mi piwo , widzę że mają już lekką "bombkę" , odpowiadam im że jak wypije 2-3 piwa to dostaje nowych sił do jazdy i czuje sie jak lew:-)))) . Zaraz za wioską jest mała przełęcz do pokonania .Podjazd jest znowu stromy i ponownie przez 2-3 km pcham rower.Za przełęczą po 15km znajduje bez obsługowy kemping za 5$ za noc.Postanawiam zostać.W środku nocy budzą mnie jakieś szmery w namiocie okazuje się że do moich jabłek w bocznej kieszeni namiotu dorwał się opos.Zwierze to jest wielkości małego szczura.Dziad wygryzł mi dziurę w namiocie wielkości dłoni więc w nocy miałem dodatkową akcję z łataniem wewnętrznego namiotu .Gdy już zasnąłem szkodnik powrócił i zaczął wędrować mi nad głową zdenerwowany w pewnym momencie dałem mu porządny cios z pięści że aż przekoziołkował .Tym samym na dobre pozbyłem sie nocnego intruza.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz