Wreszcie dotarłem około 14.30 , na lotnisku bardzo szczegolowa kontrola , pani celnik prosi o otwarcie kartonu z rowerem , sprawdza dokładnie opony , namiot oddaje do "osobistej kontroli " i po 20min . odbieram od uśmiechniętej celniczki którą mówi że jest OK!:-) , nastepna kontrola i pytania po co , w jakim celu , na magiczne słowa " wyprawa rowerowa " celnik się uśmiecha i życzy mi udanego pobytu , karze jeszcze pokazac bilet powrotny , no i wreszcie dostaje dużą pieczątkę do poaszportu "Wisitor permit".Na lotnisku znajduje się specjalne miejsce do składania rowerów , złożenie roweru zajmuje mi około godziny , odwiedzam jeszcze informacje zabieram kika darmowych folderów i ruszam na poszukiwanie kampingu do centrum Christchurch .Pierwszy szok po wyjezdzie z lotniska , pierwszy raz mam do czynienia z ruchem lewostronnym i na wszelki wypadek do centrum jade ścieżką rowerową , obserwując jednocześnie ten dziwaczny ruch :-) kamping jest oddalony o 17km od lotniska .
Okazuje się że kamping jest delikatnie mówiąc obskurny , ale jestem tak zmęczony podróżą że jest mi to obojętne , rozbijam szybko namiot i ide spać , zasypiam w mig:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz